środa, 2 grudnia 2015

Dzień 4 Playa Larga



Rano wita nas pyszne śniadanie. Mniiaamm. Placuszki smażone na oleju i na słodko z miodem, jajeczniczka, ser, wędlinka, pyszny świeży soczek z ananasa i owoce (papaja, grejfrut, ananas etc). Paulinka, te zdrobnienia są z dedykacją dla Ciebie :)
Do śniadanka obowiązkowo kawa- bardzo mocna podawana w filiżankach do espresseo (które chętnie byśmy zabrali ze sobą ;).
Dziś nurkujemy w morzu i w cenocie. Korzystamy dziś z usług bazy w Play Larga.





Jednogłośnie stwierdziliśmy, że nurkowanie w morzu było dużo ciekawsze. Choć samo wejście i droga do cenoty to bajeczne miejsce, gdyż cenota znajduje się ok 60m w głębi buszu. Pięknie jest. Cueva de Pecta to już miejsce trochę komercyjne. Zjeżdżają się tu tabuny turystów podróżujących autokarami, żeby zobaczyć piękną cenotę i zjeść lunch nad jej brzegiem w klimatycznej restauracji.

Droga prowadząca do cenoty




Po cenotach w Meksyku na półwyspie Jukatan, chyba nie zachwyci nas już żadna cenota ;)
Po z drugiej stronie można zanurkować w morzu. Pamiętajcie, żeby nie zostawiać swoich rzeczy na brzegu, bo możecie ich więcej nie zobaczyć ;) o 10.00 zjeżdża się tu naprawdę sporo ludzi. My zjeżdżamy też w okolicach 10.00 mimo, że w bazie jesteśmy już po 9.00. Czekamy np. na autobus ( el guagua) zdjęcie powyżej, który zabierze nasz sprzęt i butle. Tu wszystko dzieje się wolniej, więc trzeba zwolnić tempo w głowie.. Walczymy z tym trochę jeszcze, ale już się powoli udaje.
Nurkowania z cenocie nie będziemy chyba wspominać najlepiej ze względu na szefa bazy, który wchodził z naszą grupą pod wodę.  Potraktował nas trochę jak uczniów, którzy pierwszy raz nurkują.
Nie przejmujemy się nadto, gdyż już podążamy na pyszny obiadek iiii cerveza tym razem, czyli tutejsze kubańskie piwo.
Na obiad wybieramy dziś rybę i rybę z krewetkami. Na przystawkę dostajemy tosty z pyszną pastą rybną i suszone banany. Okazuje się, że gospodyni przygotowała dla nas także zupę. Gulasz z fasolą- polecam!
Po obiadku czas na deser. Nieee, nie będzie to mojito J dziś degustujemy pinacolade i nie muszę chyba dodawać, że jest robiona na świeżo.

Po paru minutach zjawia się lokalny zespół z gitarami i cały przenośnym sprzętem muzycznym. Muzyka porywa co niektórych :P do tańca, salsa i odkrywamy w naszej grupie talenty muzyczne J Robert otrzymał na koniec roczny kontrakt od zespołu.

 Kupiliśmy też ich płytę, żeby wesprzeć to, co robią. Wszyscy są tu bardzo zaangażowani w to, co robią. Wszędzie zauważamy, że ludzie szanują pracę, ale co najważniejsze szanują ludzi. Wszyscy są mili i gotowi do pomocy. Turyści to ich jedyny sposób, żeby zarobić na chleb, ale życzyłabym Wam i sobie, żeby tak było wszędzie, a w Polsce tym bardziej.
Na ulicy nagle pojawia się stół, cztery krzesła. Siadają na nich miejscowi i z wielkim zaangażowaniem, pełni energii grają w domino.

 Za chwilę obok przejeżdżą powóz konny. Okazuje się, że jest to obwoźny sklep mięsny, a na nim indyki wypatroszone i obskubane z piór. W pobliskim  domu ktoś wykłada na stół na werandzie ananasy, banany i awokado- to sklep warzywny
No cóż chyba wiecie co teraz?   BIG MOJITO.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz