W Varadero na lotnisku czekali na
nas kierowcy z którymi umówiłam się przez internet. Do końca nie wiedziałam,
czy na pewno tam będą. Jeśli chcecie zarezerwować sobie samochód to musicie to
zrobić 3 miesiące wcześniej. Mi się nie udało, ponieważ do końca nie było
wiadomo ile osób pojedzie. Jak się okazało, nie ma tego złego…
W ostatni tydzień po wielkich
trudach udało się.
Dwa samochody dla 10 osób z wielkimi bagażami miały czekać na lotnisku.
To nie są tanie rzeczy i pisałam
kierowcy, że to trochę drogo (chociaż można wypożyczyć samochody bez kierowców-
taniej, to ja nie miałam wielkiego wyboru. Trzeba było brać, co dają J)
Po wyjściu z lotniska okazało
się, że aby wyszło dla nas trochę taniej, podstawił jednego vana i jeden czerwony,
piękny amerykański oldtimer.
To był strzał w 10 :) Wszyscy chcą jechać
starym, klimatycznym Fordem.
Pomieściliśmy się bez problemu, a kierowcy wydają się być bardzo mili i
profesjonalni.
Nie wyobrażam sobie teraz, żeby
mogło ich nie być .
Oni załatwią tu wszystko. Od
tańszej wody w sklepie, butelki rumu + dwie butelki coli za 4 CUC ;)
Takkkk, za 4 CUC czyli prawie 4 eur.
Nie możecie uwierzyć? My też nie mogliśmy.Już wiem dlaczego tyle pije się tutaj rumu :D
Dotarliśmy w końcu do casa
particular w Playa Giron, tj. dom w którym mieliśmy mieszkać i nurkować z właścicielem
domu i bazy nurkowej. Na miejscu okazało się, że kubański system działa tak,
jak wszyscy opowiadali nam przed podróżą -nie było wolnych pokoi. Podobno daty
pomyliły się właścicielom. A w rzeczywistości było tak, że ktoś przyjechał
wcześniej i zapłacił z góry. Polecili nam inne domy. Było całkiem fajnie, bo
wszystkie trzy domy znajdowały się obok siebie, a w jednym z nich jest nawet
restauracja. Jedyny minus jest taki, że dostaliśmy jeden pokój za mało.
Zrobiliśmy małe roszady i jakoś udało się pomieścić.
Romilio, nasz organizator samochodów, który podróżuje z nami, powiedział ze bez problemu załatwi nam w Playa Larga inne pokoje na następne dwie noce. Skorzystałam z tej opcji. Opłacało się, bo część z nas dostała piękne pokoje z widokiem na morze i pyszne śniadanie w pakiecie.
Romilio, nasz organizator samochodów, który podróżuje z nami, powiedział ze bez problemu załatwi nam w Playa Larga inne pokoje na następne dwie noce. Skorzystałam z tej opcji. Opłacało się, bo część z nas dostała piękne pokoje z widokiem na morze i pyszne śniadanie w pakiecie.
Przed wyjazdem docierały do nas
słuchy, że raczej nie ma co nastawiać się na dobre jedzenie na Kubie. I dobrze J przynajmniej byliśmy
mile zaskoczeni. Jest pysznie- jak do tej pory.
Gospodarze są przemili i tworzą
tu bardzo domową atmosferę. Zawsze pytają rano czego potrzebujesz i co zjadłbyś
na obiad, żeby się przygotować na powrót np. z nurkowania.
Ja zdecydowanie polecam rybę,
jakąkolwiek (wszystkie jakie jedliśmy były pyszne), langustę, krewetki i ryż z
fasolą (tradycyjne kubańskie danie). Można też spróbować mięso krokodyla. To takie
mięso przypominające trochę kurczaka, ale jakby bardziej sprężyste. Mięsożercy
znajdą też coś dla siebie, chicken i pork jest też w standardzie. Owoce
towarzyszą nam do każdego śniadania, a suszone banany to świetna przekąska
przed daniem głównym.
Śniadanie:
Śniadanie:
Krokodyl |
Lobster na obiadek |
Drugi dzień skończyliśmy przy
powitalnym mojito. Chyba nie muszę dodawać, że nie skończyliśmy na jednym J
To była długa podróż. Prze chwilę
wydawało nam się nawet, że niekończąca. Przesunięcie czasu o 6 godzin do tyłu
robi swoje. Nadeszła jednak godzina 20.00 i długi dzień skończył się dla mnie w
3 sekundy. Spaaaaaać!!! To był dłuuugi dzień pełen wrażeń. Udany dzień. Dziękuję J
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz