Po śniadaniu, czas na zwiedzanie.
Na pierwszy ogień: Muzeum rumu.
Nie musimy jechać daleko, jakieś 3 ulice od naszego noclegu.
Wejście tu kosztuje 7 CUC od
osoby. Oprowadza nas anglojęzyczny przewodnik opowiadając historię powstania
fabryki rumu.
Trzcina cukrowa, z której
powstaje melasa, czyli syrop, z którego wyrabiany jest rum, jest tu bardzo
powszechna. Podaje się ją np., obraną w kawałku jako łyżeczka do kawy, czy
mieszadło do drinku. Jest słodka i soczysta, dlatego zastępuje tutaj cukier w
małej ilości.
Wycieczka po muzeum dobiega
końca. Przedostatnim etapem jest wielka ręcznie robiona makieta prezentująca
rozkład dawnej fabryki. Swoją drogą, to niesamowite, jak zaawansowany
technologicznie jest to proces. To nie takie proste. I trwa nawet do
kilkudziesięciu lat. Ten najlepszy rym leżakuje tu ponad 25 lat.
I nadejszla najprzyjemniejsza
chwila naszej wycieczki: degustacja.W barze, gdzie znajdują się wszystkie odmiany rumu te młode i najstarsze,
znajdujemy też wszystkie przepisy na najpopularniejsze drinki z rumem: mojito,
daiquiri, cuba libre, pina colada etc.
Podają nam 7 letni rum.
Jeśli zapytacie czy warto tu
przyjść??? Otóż warto J
bardzo klimatyczne miejsce. Przy wyjściu znajduje się sklep z rumem i cygarami.
Robimy małe zakupy. Ceny w mieście są podobne. Chociaż paradoksalnie rum był
tańszy w muzeum cygar, które odwiedziliśmy w drugie kolejności. Cena rózi się
jednak o 0, 5 CUC.
Jeśli planujecie zakupić cygara,
to polecam kupić właśnie tutaj zestaw 3 cygar COHIBA. Nigdzie indziej ich
później nie widzieliśmy.
Ruszamy na krótki spacer po
starej Hawanie. Dziś jest upalnie, więc każdy dopytuje mnie, kiedy zrobimy
przerwę na cerveze ( piwo w browarze naprzeciwko casas).
Przed przerwą planuję jednak
pojechać jeszcze do muzeum cygara- EL puro. Tutaj jest o wiele więcej turystów
czekających na wejście. Proces robienia cygar widzieliśmy na konnej wycieczce
przez dolinę Vinales, więc udajemy się bezpośrednio do ostatniego etapu- sklepu
z cygarami. Tutaj kupujemy Cohibę w pojedynczych opakowaniach. Sztuka kosztuje
23 CUC. Ładnie zapakowane- idealne na prezent. Wychodzimy.
Wszyscy są zgodni. Przerwa. Piwko
i kurczaczek. Mieliśmy szczęście, bo dziś czekaliśmy tylko 15 minut. Jeśli są
wolne stoliki, to polecam na zewnątrz. W środku wielkiej hali zawsze gra i
śpiewa na żywo zespół. Typowa kubańska muzyka, ale akustyka jest tu tak dobra,
że konwersacja przy stole staje się niemożliwa.
Obok browaru znajduje się hala w
licznymi stoiskami z pamiątkami. Coś jak u nas na giełdzie odzieżowej. Każdy
właściciel nagabuje nas do zaglądnięcia do jego boksu. Sprzedawcy są tu bardzo
nachalni, ale jeśli chcecie kupić pamiątki z Kuby, to idealne miejsce. Jest
tanio ze względu na dużą konkurencję no i duży wybór. Kupujemy tradycyjnie
magnesiki (całkiem fajne- polecam naturalne cygara doklejanymi magnesikami albo
laleczki kubańskie z kolorowymi chusteczkami na głowie). Każdy magnesik
kosztuje 1 CUC. Jak kupić 5 zapłacisz 3 CUC J
itd.
Przy wejściu moją uwagę zwraca
jednak ręcznie malowany obrazek. Kupuję go w końcu za drugim razem za 20 CUC-
sprzedawca okazał się nieugięty nawet po moim testowym odejściu od stoiska.
Po obiadku udajemy się na drugi
brzeg- twierdzę, gdzie znajduje się pomnik Chrystusa postawiony w latach
50-tych oraz dawna rezydencja Che.
Wracamy do casas na szybki
prysznic. Wieczorem jemy kolację w restauracji Buena Vista. To zdecydowanie
najdroższa restauracja w jakiej jedliśmy. Ropa Vieja (specjalność w Hawanie-
mięsko z wołowiny rozgotowane na drobno z małą ilością cebuli i papryki
podawane w ryżem z czerwoną fasolą. Jedno danie to tutaj 17 CUC. Dodatkowo
zamawiamy 4 dzbanki drinków ( drink gualla…..)
Miejsce bardzo fajne. Kuchnia
znajduje się tutaj za szybą. Zostawiamy tutaj 290 CUC. To dużo jak na Kubę.
Standardowo płacimy od 12 do 15 CUC na osobę nie uwzględniając napoi.
Drink smakuje tutaj wyjątkowo
dobrze J
Ok 21.00 jedziemy na drinka do nowej Hawany. To cukiernia la CHuncheria.
Polecam tu pinacoladę i daiquiri.
Jedziemy dalej na dyskotekę.
Pierwsze miejsce- na wolnym powietrzu w rytmach gorącej salsy. Drugie miejsce to klub
bardzo ekskluzywny. Im grubsza ketta, tym większy jesteś gość. Panie ubrane
obcisłe, eleganckie sukienki ze złotymi dodatkami, do tego kospertówki. Stoją i
sączą drinki kręcąc pupami i czekając na następnych sponsorów. To mała
dyskoteka, ale na wysokim poziomie. Nie przejmujemy się naszymi sportowymi
sandałami i wchodzimy wmieszać się w tłum J))))
co oczywiści jest niemożliwe! Kubanki tutaj wyszykowane, wystylizowane i bardzo
czujne J
Nie sposób tu ustać w miejscu nie podrygując chociażby małym palcem u stopy J Saaalssssaaaa J
Stwierdzam: brakuje u nas miejsca
z taką muzyką, a może to właśnie cała Kuba tworzy ten klimat do salsy?
Kubańczycy mają ją we krwi i to się czuje.
Może jest tak jak z rumem, który
smakuje tu każdemu a po powrocie do domu
stoi głęboko schowany w szafie.
Czas iść spać. Jest po 1.00
Nie będę tu rozwijać tematu
różnych przygód żołądkowych, które nie pozwoliły mi spać do 4.00.
Warto jednak wspomnieć, że na
Kubie jest inna flora bakteryjna i podobnie jak w Egipcie mogą Was dopaść różne
dolegliwości żołądkowe. Polecam Loperamid J
Dobranoc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz