środa, 2 grudnia 2015

Dzień 14 wylot z Varadero, podsumowanie :)



Co zabrać to już wiecie:
-spray na komary
-maść po ukąszeniach komarów i moskitów
- loperamid i elektrolity
- Waluta: EUR w gotówce (bankomatów nie ma)

Mała podpowiedź jeśli chodzi o wizy na Kubę. Ja kupiłam je jeszcze w Polsce przez biuro podróże w Warszawie- Orka Travel. Płaci się prowizję. Jedna wiza kosztuje wówczas 30 EUR, a nie 22 EUR.
Wystarczy wysłać skany paszportów, zrobić przelew i pocztą otrzymałam wypisane wizy.
Można jechać do ambasady, ale nie otrzymamy wizy od ręki. Procedura trwa ok. 2 tygodnie, więc dla osób z poza Warszawy, średnio opłacalna opcja.
Okazuje się, że wizę można kupić na miejscu, a sam druczek rozdawany jest w samolocie za free (jakby co to mam dwa puste druczki- oryginalne ;) 

Co warto zobaczyć? 
Na pewno to wszystko, co my widzieliśmy. 
Nie pominęłabym żadnego miejsca, raczej dodała jeszcze trochę ze wschodniej części Kuby np. Santiago de Cuba.
Na zwiedzanie całej wyspy trzeba poświęcić przynajmniej miesiąc i drugi na jej opłynięcie połączone z nurkowaniem.
Chciałoby się tu wrócić, ale jest jeszcze tyle miejsc do zobaczenia :)

...zatem do zobaczenia na następnej mojej wyprawie!
Może dzika Afryka, zatłoczona Japonia, Wielka Rafa etc. Pomysłów jest wiele. Czekam na Wasze sugestie.


Wszystkie zdjęcia na blogu są własnością CN NEPTUN (zostały zrobione przez uczestników wyprawy- DZIĘKUJĘMY!!!! )

Copyright 2015 CN NEPTUN - Wszystkie prawa zastrzeżone.

Dzień 13 Hawana, Australia



Ciężko wstać, oj ciężko, ale wiecie już dlaczego w moim przypadku, chodź niektórym z całkiem innego powodu, który nazywa się mixem cuba libre z mojito. sam mix pewnie nie stanowił problemu. Oba drinki robione są na bazie rumu.
Śniadanie zamówiliśmy na 8.00. Dziś ma być dodatkowo porcja awokado. Schodzimy punktualnie na dół. Stół przykryty jest drugim obrusem. Pewnie śniadanko czeka pod nim, pomyślałam. Nic z tego. Pod obrusem jednak znajdujemy jedynie sztućce i filiżanki. Pani ma czas. Po 10 minutach gospodyni podaje owoce. Potem kawę. Długa przerwa. Talerzyk awokado i bułeczki. Czekamy. O 8.45 jesteśmy już lekko poddenerwowani. O 9.00 ma przyjechać po nas kierowca. Zdążyliśmy zjeść bułki z awokado, bo myśleliśmy, że nic już nie będzie. Artur poszedł pakować walizki. Jest 8.50 wstajemy od stołu i wtedy gospodyni pyta, czemu nie chcemy jajecznicy J
No cóż, nie zdążyliśmy.
Jedziemy ponownie do muzeum rumu, żeby kupić cygara Cohiba pakowane potrójnie. Niestety okazuje się, że zostały wyprzedane. Dlatego gdy tu będziecie i będą takie zestawy, to kupcie. Nigdzie więcej ich nie widziałam.




Jest piękna pogoda. To będzie gorący dzień…
Romilio znajduje miejsce, gdzie możemy kupić stare mapy. Przy okazji robimy sobie kilka focie. Jeszcze tylko do banku wymienić EUR na CUC (kurs w hotelu 1.02) i szybka wizyta w pobliskiej galerii. Jeśli sądzicie, że ma ona coś wspólnego z naszą galerią, to się mylicie. To taka galeria z końca lat 80-tych.
Ruszamy o miejscowości Australia, która leży 25km przed Playa Larga jadąc od Hawany.
Jak dobrze wrócić „na wieś”. Ach, delektujemy się tą ciszą, świeżym powietrzem i widokami zielonych pól i bujnej roślinności.
Dziś śpimy u przyjaciół Romilio. Zjeżdżamy z głównej drogi i po ok. 100m jesteśmy na miejscu. Jest tu recepcja w jednym domku i ok. 12 domków do wynajęcia oraz restauracja, na zapleczu której znajdują się jeszcze 3 klimatyzowane pokoje. Nasze domki nie posiadają klimatyzacji, za to mają niesamowity klimat. Każdy domek jest na dwie osoby. Są tu dwa duże łóżka, duża szafa, telewizor, jadalnia i oczywiście łazienka.
Dostajemy klucze. Do naszego domku. Przed drzwiami wita nasz jaszczurka przyklejona do ściany nad oknem i żabka przyklejona do bujanego drewnianego fotela stojącego przed wejściem na niewielkim ogrodzonym tarasie. Gdy się pojawiamy oba gady uciekają w swoją stronę. Niestety jaszczurka chowa się w niewielkiej szparce między deskami. Gdy wchodzimy do środka okazuje się, że w ścianach są niewielkie prześwity, a jaszczurka uciekła do środka domku.



Chyba domyślacie się, jak spałam w nocy?  spaliśmy na jednym łóżku, mimo, że były dwa wygodne.
50m od naszych domków znajduje się kompleks turystyczny: sklepy z pamiątkami, artkułami spożywczymi, kilka barów oferujących regionalne drinki i restauracja. Cały ten teren otacza mały ogród zoologiczny. Piękne miejsce, dlatego właśnie tu zatrzymują się wszystkie autobusy z turystami jadącymi do Trinidad.
My robimy małe zakupy i przegryzamy szybko sandwiche, żeby dotrwać do kolacji, na którą dostaliśmy zaproszenie od Romilio i naszych kierowców: Danielle i Juana. To ich rodzinne miasteczko.
Wieczorem czeka nas wielka uczta. Pieczona świnia na ognisku w zalewie z Mojito.
O 18.00 jedziemy na miejsce, Okazuje się, że jest to dom Juana. Ma tu taj spory ogród, a pod wielkim drzewem piecze się świnia. Na około przygotowane już siedzenia.
Witamy się z całą rodziną. Wszyscy tu są bardzo gościnni i mili. Do świni gospodarze przygotowali specjalną kubańską odmianę ziemniaków. Prawie do wszystkiego dodaje się tu limonki. Pysznie!!!
Były też pieczone banany i wielka blacha z pokrojoną kapustą, ogórkami  i awokado.
Gdy świnia już jest gotowa, mięso kroi się od tylnej nogi na blasze i każdy kawałek mięsa smaruje się wielkim pędzlem zalewą z mojito. W życiu nie jadłam takiego pysznego mięsa z ogniska. Ten smak pozostanie w mojej głowie na zawsze, podobnie jak cały wieczór, który spędzamy wszyscy razem: Romilio, Daniele, Juan i jego rodzina i my. Jest rum i cygara, jest salsa w tle i nawet przelotny deszcz nam nie przeszkadza. To jedna z takich chwil, które pamięta się do końca życia. Wzruszyłam się…
Całym wieczorem! I podziękowaniem od grupy, jakie otrzymaliśmy wraz z przepięknym, ręcznie malowanym obrazem.
Dziękuję wszystkim z ten piękny wyjazd, w który każdy z osobna wniósł niepowtarzalną atmosferę mimo czasami trudniejszych sytuacji. Wspaniale jest podróżować z Wami.
Dziękuję Romilio. Jesteś najlepszym przewodnikiem po Kubie. Nie ma dla Ciebie rzeczy niemożliwych J I love it!!!!! Bez Ciebie ten wyjazd wyglądałby zupełnie inaczej. Zobaczyliśmy tyle ciekawych rzeczy. Muchos gracias amigo!!!
Dziękuję naszym kierowcom, Danielle i Juanowi. Bezpiecznie przejechaliśmy z Wami ponad 1600km. Zawsze było punktualnie. Gracias, esta me gusto mucho!
Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy!!!
… i jeszcze jedno: żeby był pokój na świecie!! J

Dzień 12 Hawana



Po śniadaniu, czas na zwiedzanie. Na pierwszy ogień: Muzeum rumu. Nie musimy jechać daleko, jakieś 3 ulice od naszego noclegu.
Wejście tu kosztuje 7 CUC od osoby. Oprowadza nas anglojęzyczny przewodnik opowiadając historię powstania fabryki rumu.
Trzcina cukrowa, z której powstaje melasa, czyli syrop, z którego wyrabiany jest rum, jest tu bardzo powszechna. Podaje się ją np., obraną w kawałku jako łyżeczka do kawy, czy mieszadło do drinku. Jest słodka i soczysta, dlatego zastępuje tutaj cukier w małej ilości.
Wycieczka po muzeum dobiega końca. Przedostatnim etapem jest wielka ręcznie robiona makieta prezentująca rozkład dawnej fabryki. Swoją drogą, to niesamowite, jak zaawansowany technologicznie jest to proces. To nie takie proste. I trwa nawet do kilkudziesięciu lat. Ten najlepszy rym leżakuje tu ponad 25 lat.
I nadejszla najprzyjemniejsza chwila naszej wycieczki: degustacja.W barze, gdzie znajdują się wszystkie odmiany rumu te młode i najstarsze, znajdujemy też wszystkie przepisy na najpopularniejsze drinki z rumem: mojito, daiquiri, cuba libre, pina colada etc.
Podają nam 7 letni rum.
Jeśli zapytacie czy warto tu przyjść??? Otóż warto J bardzo klimatyczne miejsce. Przy wyjściu znajduje się sklep z rumem i cygarami. Robimy małe zakupy. Ceny w mieście są podobne. Chociaż paradoksalnie rum był tańszy w muzeum cygar, które odwiedziliśmy w drugie kolejności. Cena rózi się jednak o 0, 5 CUC.



Jeśli planujecie zakupić cygara, to polecam kupić właśnie tutaj zestaw 3 cygar COHIBA. Nigdzie indziej ich później nie widzieliśmy.
Ruszamy na krótki spacer po starej Hawanie. Dziś jest upalnie, więc każdy dopytuje mnie, kiedy zrobimy przerwę na cerveze ( piwo w browarze naprzeciwko casas).



Przed przerwą planuję jednak pojechać jeszcze do muzeum cygara- EL puro. Tutaj jest o wiele więcej turystów czekających na wejście. Proces robienia cygar widzieliśmy na konnej wycieczce przez dolinę Vinales, więc udajemy się bezpośrednio do ostatniego etapu- sklepu z cygarami. Tutaj kupujemy Cohibę w pojedynczych opakowaniach. Sztuka kosztuje 23 CUC. Ładnie zapakowane- idealne na prezent. Wychodzimy.

Wszyscy są zgodni. Przerwa. Piwko i kurczaczek. Mieliśmy szczęście, bo dziś czekaliśmy tylko 15 minut. Jeśli są wolne stoliki, to polecam na zewnątrz. W środku wielkiej hali zawsze gra i śpiewa na żywo zespół. Typowa kubańska muzyka, ale akustyka jest tu tak dobra, że konwersacja przy stole staje się niemożliwa.
Obok browaru znajduje się hala w licznymi stoiskami z pamiątkami. Coś jak u nas na giełdzie odzieżowej. Każdy właściciel nagabuje nas do zaglądnięcia do jego boksu. Sprzedawcy są tu bardzo nachalni, ale jeśli chcecie kupić pamiątki z Kuby, to idealne miejsce. Jest tanio ze względu na dużą konkurencję no i duży wybór. Kupujemy tradycyjnie magnesiki (całkiem fajne- polecam naturalne cygara doklejanymi magnesikami albo laleczki kubańskie z kolorowymi chusteczkami na głowie). Każdy magnesik kosztuje 1 CUC. Jak kupić 5 zapłacisz 3 CUC J itd.
Przy wejściu moją uwagę zwraca jednak ręcznie malowany obrazek. Kupuję go w końcu za drugim razem za 20 CUC- sprzedawca okazał się nieugięty nawet po moim testowym odejściu od stoiska.
Po obiadku udajemy się na drugi brzeg- twierdzę, gdzie znajduje się pomnik Chrystusa postawiony w latach 50-tych oraz dawna rezydencja Che.
Wracamy do casas na szybki prysznic. Wieczorem jemy kolację w restauracji Buena Vista. To zdecydowanie najdroższa restauracja w jakiej jedliśmy. Ropa Vieja (specjalność w Hawanie- mięsko z wołowiny rozgotowane na drobno z małą ilością cebuli i papryki podawane w ryżem z czerwoną fasolą. Jedno danie to tutaj 17 CUC. Dodatkowo zamawiamy 4 dzbanki drinków ( drink gualla…..)
Miejsce bardzo fajne. Kuchnia znajduje się tutaj za szybą. Zostawiamy tutaj 290 CUC. To dużo jak na Kubę. Standardowo płacimy od 12 do 15 CUC na osobę nie uwzględniając napoi.
Drink smakuje tutaj wyjątkowo dobrze J Ok 21.00 jedziemy na drinka do nowej Hawany. To cukiernia la CHuncheria. Polecam tu pinacoladę i daiquiri.
Jedziemy dalej na dyskotekę. Pierwsze miejsce- na wolnym powietrzu w rytmach gorącej salsy. Drugie miejsce to klub bardzo ekskluzywny. Im grubsza ketta, tym większy jesteś gość. Panie ubrane obcisłe, eleganckie sukienki ze złotymi dodatkami, do tego kospertówki. Stoją i sączą drinki kręcąc pupami i czekając na następnych sponsorów. To mała dyskoteka, ale na wysokim poziomie. Nie przejmujemy się naszymi sportowymi sandałami i wchodzimy wmieszać się w tłum J)))) co oczywiści jest niemożliwe! Kubanki tutaj wyszykowane, wystylizowane i bardzo czujne J Nie sposób tu ustać w miejscu nie podrygując chociażby małym palcem u stopy J Saaalssssaaaa J
Stwierdzam: brakuje u nas miejsca z taką muzyką, a może to właśnie cała Kuba tworzy ten klimat do salsy? Kubańczycy mają ją we krwi i to się czuje.
Może jest tak jak z rumem, który smakuje  tu każdemu a po powrocie do domu stoi głęboko schowany w szafie.
Czas iść spać. Jest po 1.00
Nie będę tu rozwijać tematu różnych przygód żołądkowych, które nie pozwoliły mi spać do 4.00.
Warto jednak wspomnieć, że na Kubie jest inna flora bakteryjna i podobnie jak w Egipcie mogą Was dopaść różne dolegliwości żołądkowe. Polecam Loperamid J
Dobranoc.

Dzień 11 Hawana



Rano ruszamy do Hawany. Z Vinales podróż samochodem trwa ok 2 godzin. Do samej Hawany prowadzi tutejsza autostrada. Nie sposób tu jednak zasnąć, bo asfalt nie jest już w najlepszym stanie.
Z resztą w Europie na autostradzie na pewno nie znajdziemy powozów konnych i pasących się bawołów (torres) na poboczu.
Wjeżdżamy do Hawany. Po 10 dniowym pobycie „na wsi” ciężko nam się zaaklimatyzować w dużym, pełnym zgiełku i spalin mieście. Obowiązkowo zatrzymujemy się na Placu Rewolucji. Wejście na punkt widokowy kosztuje 1 CUC/osoby.








Podążamy dalej przez nową Hawaną. Naszym celem są casas zarezerwowane w starej Hawanie. Dojeżdżamy. Ponownie okazuje się, że nasze noclegi są oddalone od siebie o 50m, 150m i więcej. Oglądam wszystkie pokoje zanim zakwaterujemy całą grupę. Ostatnie dwa pokoje okazują się nie do przyjęcia. Wszędzie wchodzi się po wąskich stromych schodach, ale tu pokoje są na 4 piętrze w jakimś bloku przypominającym slamsy.
Rezygnujemy z tych ostatnich. Szukamy dalej. Znowu okazuje się, że Hawana jest w również przepełniona. To prawda. Znajdujemy pokoje ok 500m od reszty grupy. Mamy jednak samochody, a pokoje są tu czyste a gospodyni przemiła. Ludzie na Kubie są przemili i bardzo gościnni. Wszyscy ściskają nas na pożegnanie w każdym miejscu, którym śpimy.
Noclegi w Hawanie są droższe o 5 CUC w standardowych casas. Widzieliśmy też trochę lepsze, ale cena za pokój zaczyna się od 50 CUC bez śniadania. Śniadanie na całej Kubie kosztują 5 CUC od osoby. W Hawanie w naszym casa zapłaciliśmy 6 CUC, choć śniadanie było po pierwsze gorsze. Standardowo podaje się tu sok (w Hawanie z kartonu, w innych miejscach świeży) np. z ananasa, mango i gr….
Jajecznica lub omlet, owoce (papaja, ananas, banan, g….) bułeczki, słone masło i bardzo mocną kawę zaparzaną w dzbankach tureckich. Czasami podają ser i wędlinę. W Hawanie nie było ani tego ani tego.
Proszę gospodynię, żeby na jutrzejsze śniadanie przygotowała ananas i zamiast papai- awokado.
Awokado jest tu bardziej dojrzałe niż u nas, żółte w środku i dwa razy większe od tych w Polsce.
Wieczorem czas na drinka J Gdzie wypić drinka w Hawanie jak nie w słynnym barze Hemingway’a- FLORISTA.





 O godzinie 19.00 bar jest już przepełniony, ale mamy szczęście, bo po paru minutach zwalnia się jeden stolik. Jest nas 13 osób. Po chwili zwalnia się stoliczek obok. Zamawiamy daiquiri. Na razie to klasyczne. Jeden drink kosztuje tutaj 6 CUC. To dwa razy tyle niż w pozostałych miejscach, ale jak być u Hemingway’a i nie wypić z nim daiquiri??? 
No cóż jak już wypiliśmy jedno, to nie wypada odmówić spróbowania pozostałych :P
Druga kolejka to daiquiri sangria i trzecia wersja- mango. Które najlepsze? Wszystkie trzeba spróbować. Smak to kwestia gustu. Dla mnie wszystkie były pyszne!
Na koniec dnia mały spacerek po starej Hawanie.






 Na wystawach już świąteczne ozdoby, lampki, choinki i my maszerujący ulicami w japonkach. Robert w japonkach marki "dupe" zakupionych w la tienda w Playa Larga 
Niektórzy idą spać, a kilka osób udaje się na tańcory- Saaaalsssssaaaaa
Życie nocne zaczyna się tu ok. 23.00 nam ciężko dotrwać do tej godziny ze względu na zmianę czasu.