piątek, 4 grudnia 2015
środa, 2 grudnia 2015
Dzień 14 wylot z Varadero, podsumowanie :)
Co zabrać to już wiecie:
-spray na komary
-maść po ukąszeniach komarów i
moskitów
- loperamid i elektrolity
- Waluta: EUR w gotówce
(bankomatów nie ma)
Mała podpowiedź jeśli chodzi o
wizy na Kubę. Ja kupiłam je jeszcze w Polsce przez biuro podróże w Warszawie-
Orka Travel. Płaci się prowizję. Jedna wiza kosztuje wówczas 30 EUR, a nie 22
EUR.
Wystarczy wysłać skany
paszportów, zrobić przelew i pocztą otrzymałam wypisane wizy.
Można jechać do ambasady, ale nie
otrzymamy wizy od ręki. Procedura trwa ok. 2 tygodnie, więc dla osób z poza
Warszawy, średnio opłacalna opcja.
Okazuje się, że wizę można kupić
na miejscu, a sam druczek rozdawany jest w samolocie za free (jakby co to mam
dwa puste druczki- oryginalne ;)
Co warto zobaczyć?
Na pewno to wszystko, co my widzieliśmy.
Nie pominęłabym żadnego miejsca, raczej dodała jeszcze trochę ze wschodniej części Kuby np. Santiago de Cuba.
Na zwiedzanie całej wyspy trzeba poświęcić przynajmniej miesiąc i drugi na jej opłynięcie połączone z nurkowaniem.
Chciałoby się tu wrócić, ale jest jeszcze tyle miejsc do zobaczenia :)
...zatem do zobaczenia na następnej mojej wyprawie!
Może dzika Afryka, zatłoczona Japonia, Wielka Rafa etc. Pomysłów jest wiele. Czekam na Wasze sugestie.
Wszystkie zdjęcia na blogu są własnością CN NEPTUN (zostały zrobione przez uczestników wyprawy- DZIĘKUJĘMY!!!! )
Copyright 2015 CN NEPTUN - Wszystkie prawa zastrzeżone.
Dzień 13 Hawana, Australia
Ciężko wstać, oj ciężko, ale
wiecie już dlaczego w moim przypadku, chodź niektórym z całkiem innego powodu,
który nazywa się mixem cuba libre z mojito.
sam mix pewnie nie stanowił problemu. Oba drinki robione są na bazie rumu.
Śniadanie zamówiliśmy na 8.00.
Dziś ma być dodatkowo porcja awokado. Schodzimy punktualnie na dół. Stół
przykryty jest drugim obrusem. Pewnie śniadanko czeka pod nim, pomyślałam. Nic
z tego. Pod obrusem jednak znajdujemy jedynie sztućce i filiżanki. Pani ma
czas. Po 10 minutach gospodyni podaje owoce. Potem kawę. Długa przerwa.
Talerzyk awokado i bułeczki. Czekamy. O 8.45 jesteśmy już lekko poddenerwowani.
O 9.00 ma przyjechać po nas kierowca. Zdążyliśmy zjeść bułki z awokado, bo
myśleliśmy, że nic już nie będzie. Artur poszedł pakować walizki. Jest 8.50
wstajemy od stołu i wtedy gospodyni pyta, czemu nie chcemy jajecznicy J
No cóż, nie zdążyliśmy.
Jedziemy ponownie do muzeum rumu,
żeby kupić cygara Cohiba pakowane potrójnie. Niestety okazuje się, że zostały
wyprzedane. Dlatego gdy tu będziecie i będą takie zestawy, to kupcie. Nigdzie
więcej ich nie widziałam.
Jest piękna pogoda. To będzie
gorący dzień…
Romilio znajduje miejsce, gdzie
możemy kupić stare mapy. Przy okazji robimy sobie kilka focie. Jeszcze tylko do
banku wymienić EUR na CUC (kurs w hotelu 1.02) i szybka wizyta w pobliskiej
galerii. Jeśli sądzicie, że ma ona coś wspólnego z naszą galerią, to się
mylicie. To taka galeria z końca lat 80-tych.
Ruszamy o miejscowości Australia,
która leży 25km przed Playa Larga jadąc od Hawany.
Jak dobrze wrócić „na wieś”. Ach,
delektujemy się tą ciszą, świeżym powietrzem i widokami zielonych pól i bujnej
roślinności.
Dziś śpimy u przyjaciół Romilio.
Zjeżdżamy z głównej drogi i po ok. 100m jesteśmy na miejscu. Jest tu recepcja w
jednym domku i ok. 12 domków do wynajęcia oraz restauracja, na zapleczu której
znajdują się jeszcze 3 klimatyzowane pokoje. Nasze domki nie posiadają
klimatyzacji, za to mają niesamowity klimat. Każdy domek jest na dwie osoby. Są
tu dwa duże łóżka, duża szafa, telewizor, jadalnia i oczywiście łazienka.
Dostajemy klucze. Do naszego
domku. Przed drzwiami wita nasz jaszczurka przyklejona do ściany nad oknem i
żabka przyklejona do bujanego drewnianego fotela stojącego przed wejściem na
niewielkim ogrodzonym tarasie. Gdy się pojawiamy oba gady uciekają w swoją
stronę. Niestety jaszczurka chowa się w niewielkiej szparce między deskami. Gdy
wchodzimy do środka okazuje się, że w ścianach są niewielkie prześwity, a
jaszczurka uciekła do środka domku.
Chyba domyślacie się, jak spałam
w nocy?
spaliśmy na jednym łóżku, mimo, że były dwa wygodne.
50m od naszych domków znajduje
się kompleks turystyczny: sklepy z pamiątkami, artkułami spożywczymi, kilka
barów oferujących regionalne drinki i restauracja. Cały ten teren otacza mały
ogród zoologiczny. Piękne miejsce, dlatego właśnie tu zatrzymują się wszystkie
autobusy z turystami jadącymi do Trinidad.
My robimy małe zakupy i
przegryzamy szybko sandwiche, żeby dotrwać do kolacji, na którą dostaliśmy
zaproszenie od Romilio i naszych kierowców: Danielle i Juana. To ich rodzinne
miasteczko.
Wieczorem czeka nas wielka uczta.
Pieczona świnia na ognisku w zalewie z Mojito.
O 18.00 jedziemy na miejsce,
Okazuje się, że jest to dom Juana. Ma tu taj spory ogród, a pod wielkim drzewem
piecze się świnia. Na około przygotowane już siedzenia.
Witamy się z całą rodziną.
Wszyscy tu są bardzo gościnni i mili. Do świni gospodarze przygotowali
specjalną kubańską odmianę ziemniaków. Prawie do wszystkiego dodaje się tu
limonki. Pysznie!!!
Były też pieczone banany i wielka
blacha z pokrojoną kapustą, ogórkami i
awokado.
Gdy świnia już jest gotowa, mięso
kroi się od tylnej nogi na blasze i każdy kawałek mięsa smaruje się wielkim
pędzlem zalewą z mojito. W życiu nie jadłam takiego pysznego mięsa z ogniska.
Ten smak pozostanie w mojej głowie na zawsze, podobnie jak cały wieczór, który
spędzamy wszyscy razem: Romilio, Daniele, Juan i jego rodzina i my. Jest rum i
cygara, jest salsa w tle i nawet przelotny deszcz nam nie przeszkadza. To jedna
z takich chwil, które pamięta się do końca życia. Wzruszyłam się…
Całym wieczorem! I podziękowaniem
od grupy, jakie otrzymaliśmy wraz z przepięknym, ręcznie malowanym obrazem.
Dziękuję wszystkim z ten piękny
wyjazd, w który każdy z osobna wniósł niepowtarzalną atmosferę mimo czasami
trudniejszych sytuacji. Wspaniale jest podróżować z Wami.
Dziękuję Romilio. Jesteś
najlepszym przewodnikiem po Kubie. Nie ma dla Ciebie rzeczy niemożliwych J I love it!!!!! Bez
Ciebie ten wyjazd wyglądałby zupełnie inaczej. Zobaczyliśmy tyle ciekawych
rzeczy. Muchos gracias amigo!!!
Dziękuję naszym kierowcom,
Danielle i Juanowi. Bezpiecznie przejechaliśmy z Wami ponad 1600km. Zawsze było
punktualnie. Gracias, esta me gusto mucho!
Mam nadzieję, że się jeszcze
spotkamy!!!
… i jeszcze jedno: żeby był pokój
na świecie!! J
Dzień 12 Hawana
Po śniadaniu, czas na zwiedzanie.
Na pierwszy ogień: Muzeum rumu.
Nie musimy jechać daleko, jakieś 3 ulice od naszego noclegu.
Wejście tu kosztuje 7 CUC od
osoby. Oprowadza nas anglojęzyczny przewodnik opowiadając historię powstania
fabryki rumu.
Trzcina cukrowa, z której
powstaje melasa, czyli syrop, z którego wyrabiany jest rum, jest tu bardzo
powszechna. Podaje się ją np., obraną w kawałku jako łyżeczka do kawy, czy
mieszadło do drinku. Jest słodka i soczysta, dlatego zastępuje tutaj cukier w
małej ilości.
Wycieczka po muzeum dobiega
końca. Przedostatnim etapem jest wielka ręcznie robiona makieta prezentująca
rozkład dawnej fabryki. Swoją drogą, to niesamowite, jak zaawansowany
technologicznie jest to proces. To nie takie proste. I trwa nawet do
kilkudziesięciu lat. Ten najlepszy rym leżakuje tu ponad 25 lat.
I nadejszla najprzyjemniejsza
chwila naszej wycieczki: degustacja.W barze, gdzie znajdują się wszystkie odmiany rumu te młode i najstarsze,
znajdujemy też wszystkie przepisy na najpopularniejsze drinki z rumem: mojito,
daiquiri, cuba libre, pina colada etc.
Podają nam 7 letni rum.
Jeśli zapytacie czy warto tu
przyjść??? Otóż warto J
bardzo klimatyczne miejsce. Przy wyjściu znajduje się sklep z rumem i cygarami.
Robimy małe zakupy. Ceny w mieście są podobne. Chociaż paradoksalnie rum był
tańszy w muzeum cygar, które odwiedziliśmy w drugie kolejności. Cena rózi się
jednak o 0, 5 CUC.
Jeśli planujecie zakupić cygara,
to polecam kupić właśnie tutaj zestaw 3 cygar COHIBA. Nigdzie indziej ich
później nie widzieliśmy.
Ruszamy na krótki spacer po
starej Hawanie. Dziś jest upalnie, więc każdy dopytuje mnie, kiedy zrobimy
przerwę na cerveze ( piwo w browarze naprzeciwko casas).
Przed przerwą planuję jednak
pojechać jeszcze do muzeum cygara- EL puro. Tutaj jest o wiele więcej turystów
czekających na wejście. Proces robienia cygar widzieliśmy na konnej wycieczce
przez dolinę Vinales, więc udajemy się bezpośrednio do ostatniego etapu- sklepu
z cygarami. Tutaj kupujemy Cohibę w pojedynczych opakowaniach. Sztuka kosztuje
23 CUC. Ładnie zapakowane- idealne na prezent. Wychodzimy.
Wszyscy są zgodni. Przerwa. Piwko
i kurczaczek. Mieliśmy szczęście, bo dziś czekaliśmy tylko 15 minut. Jeśli są
wolne stoliki, to polecam na zewnątrz. W środku wielkiej hali zawsze gra i
śpiewa na żywo zespół. Typowa kubańska muzyka, ale akustyka jest tu tak dobra,
że konwersacja przy stole staje się niemożliwa.
Obok browaru znajduje się hala w
licznymi stoiskami z pamiątkami. Coś jak u nas na giełdzie odzieżowej. Każdy
właściciel nagabuje nas do zaglądnięcia do jego boksu. Sprzedawcy są tu bardzo
nachalni, ale jeśli chcecie kupić pamiątki z Kuby, to idealne miejsce. Jest
tanio ze względu na dużą konkurencję no i duży wybór. Kupujemy tradycyjnie
magnesiki (całkiem fajne- polecam naturalne cygara doklejanymi magnesikami albo
laleczki kubańskie z kolorowymi chusteczkami na głowie). Każdy magnesik
kosztuje 1 CUC. Jak kupić 5 zapłacisz 3 CUC J
itd.
Przy wejściu moją uwagę zwraca
jednak ręcznie malowany obrazek. Kupuję go w końcu za drugim razem za 20 CUC-
sprzedawca okazał się nieugięty nawet po moim testowym odejściu od stoiska.
Po obiadku udajemy się na drugi
brzeg- twierdzę, gdzie znajduje się pomnik Chrystusa postawiony w latach
50-tych oraz dawna rezydencja Che.
Wracamy do casas na szybki
prysznic. Wieczorem jemy kolację w restauracji Buena Vista. To zdecydowanie
najdroższa restauracja w jakiej jedliśmy. Ropa Vieja (specjalność w Hawanie-
mięsko z wołowiny rozgotowane na drobno z małą ilością cebuli i papryki
podawane w ryżem z czerwoną fasolą. Jedno danie to tutaj 17 CUC. Dodatkowo
zamawiamy 4 dzbanki drinków ( drink gualla…..)
Miejsce bardzo fajne. Kuchnia
znajduje się tutaj za szybą. Zostawiamy tutaj 290 CUC. To dużo jak na Kubę.
Standardowo płacimy od 12 do 15 CUC na osobę nie uwzględniając napoi.
Drink smakuje tutaj wyjątkowo
dobrze J
Ok 21.00 jedziemy na drinka do nowej Hawany. To cukiernia la CHuncheria.
Polecam tu pinacoladę i daiquiri.
Jedziemy dalej na dyskotekę.
Pierwsze miejsce- na wolnym powietrzu w rytmach gorącej salsy. Drugie miejsce to klub
bardzo ekskluzywny. Im grubsza ketta, tym większy jesteś gość. Panie ubrane
obcisłe, eleganckie sukienki ze złotymi dodatkami, do tego kospertówki. Stoją i
sączą drinki kręcąc pupami i czekając na następnych sponsorów. To mała
dyskoteka, ale na wysokim poziomie. Nie przejmujemy się naszymi sportowymi
sandałami i wchodzimy wmieszać się w tłum J))))
co oczywiści jest niemożliwe! Kubanki tutaj wyszykowane, wystylizowane i bardzo
czujne J
Nie sposób tu ustać w miejscu nie podrygując chociażby małym palcem u stopy J Saaalssssaaaa J
Stwierdzam: brakuje u nas miejsca
z taką muzyką, a może to właśnie cała Kuba tworzy ten klimat do salsy?
Kubańczycy mają ją we krwi i to się czuje.
Może jest tak jak z rumem, który
smakuje tu każdemu a po powrocie do domu
stoi głęboko schowany w szafie.
Czas iść spać. Jest po 1.00
Nie będę tu rozwijać tematu
różnych przygód żołądkowych, które nie pozwoliły mi spać do 4.00.
Warto jednak wspomnieć, że na
Kubie jest inna flora bakteryjna i podobnie jak w Egipcie mogą Was dopaść różne
dolegliwości żołądkowe. Polecam Loperamid J
Dobranoc.
Dzień 11 Hawana
Rano ruszamy do Hawany. Z Vinales
podróż samochodem trwa ok 2 godzin. Do samej Hawany prowadzi tutejsza
autostrada. Nie sposób tu jednak zasnąć, bo asfalt nie jest już w najlepszym
stanie.
Z resztą w Europie na
autostradzie na pewno nie znajdziemy powozów konnych i pasących się bawołów (torres)
na poboczu.
Wjeżdżamy do Hawany. Po 10
dniowym pobycie „na wsi” ciężko nam się zaaklimatyzować w dużym, pełnym zgiełku
i spalin mieście. Obowiązkowo zatrzymujemy się na Placu Rewolucji. Wejście na
punkt widokowy kosztuje 1 CUC/osoby.
Podążamy dalej przez nową Hawaną.
Naszym celem są casas zarezerwowane w starej Hawanie. Dojeżdżamy. Ponownie
okazuje się, że nasze noclegi są oddalone od siebie o 50m, 150m i więcej.
Oglądam wszystkie pokoje zanim zakwaterujemy całą grupę. Ostatnie dwa pokoje
okazują się nie do przyjęcia. Wszędzie wchodzi się po wąskich stromych
schodach, ale tu pokoje są na 4 piętrze w jakimś bloku przypominającym slamsy.
Rezygnujemy z tych ostatnich.
Szukamy dalej. Znowu okazuje się, że Hawana jest w również przepełniona. To
prawda. Znajdujemy pokoje ok 500m od reszty grupy. Mamy jednak samochody, a
pokoje są tu czyste a gospodyni przemiła. Ludzie na Kubie są przemili i bardzo
gościnni. Wszyscy ściskają nas na pożegnanie w każdym miejscu, którym śpimy.
Noclegi w Hawanie są droższe o 5
CUC w standardowych casas. Widzieliśmy też trochę lepsze, ale cena za pokój
zaczyna się od 50 CUC bez śniadania. Śniadanie na całej Kubie kosztują 5 CUC od
osoby. W Hawanie w naszym casa zapłaciliśmy 6 CUC, choć śniadanie było po
pierwsze gorsze. Standardowo podaje się tu sok (w Hawanie z kartonu, w innych
miejscach świeży) np. z ananasa, mango i gr….
Jajecznica lub omlet, owoce
(papaja, ananas, banan, g….) bułeczki, słone masło i bardzo mocną kawę
zaparzaną w dzbankach tureckich. Czasami podają ser i wędlinę. W Hawanie nie
było ani tego ani tego.
Proszę gospodynię, żeby na
jutrzejsze śniadanie przygotowała ananas i zamiast papai- awokado.
Awokado jest tu bardziej dojrzałe
niż u nas, żółte w środku i dwa razy większe od tych w Polsce.
Wieczorem czas na drinka J Gdzie wypić drinka w
Hawanie jak nie w słynnym barze Hemingway’a- FLORISTA.
O godzinie 19.00 bar jest już przepełniony, ale mamy szczęście, bo po paru minutach zwalnia się jeden stolik. Jest nas 13 osób. Po chwili zwalnia się stoliczek obok. Zamawiamy daiquiri. Na razie to klasyczne. Jeden drink kosztuje tutaj 6 CUC. To dwa razy tyle niż w pozostałych miejscach, ale jak być u Hemingway’a i nie wypić z nim daiquiri???
O godzinie 19.00 bar jest już przepełniony, ale mamy szczęście, bo po paru minutach zwalnia się jeden stolik. Jest nas 13 osób. Po chwili zwalnia się stoliczek obok. Zamawiamy daiquiri. Na razie to klasyczne. Jeden drink kosztuje tutaj 6 CUC. To dwa razy tyle niż w pozostałych miejscach, ale jak być u Hemingway’a i nie wypić z nim daiquiri???
No cóż jak już wypiliśmy jedno,
to nie wypada odmówić spróbowania pozostałych :P
Druga kolejka to daiquiri sangria
i trzecia wersja- mango. Które najlepsze? Wszystkie trzeba spróbować. Smak to
kwestia gustu. Dla mnie wszystkie były pyszne!
Na koniec dnia mały spacerek po
starej Hawanie.
Na wystawach już świąteczne ozdoby, lampki, choinki i my maszerujący ulicami w japonkach. Robert w japonkach marki "dupe" zakupionych w la tienda w Playa Larga
Na wystawach już świąteczne ozdoby, lampki, choinki i my maszerujący ulicami w japonkach. Robert w japonkach marki "dupe" zakupionych w la tienda w Playa Larga
Niektórzy idą spać, a kilka osób udaje
się na tańcory- Saaaalsssssaaaaa
Życie nocne zaczyna się tu ok.
23.00 nam ciężko dotrwać do tej godziny ze względu na zmianę czasu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)